- Duży ten studioteatrocośtam? - spytał, śmiejąc się przy tym. Przed przyjazdem dosyć sporo przeczytałam na temat tego kompleksu. Według wujka Google mieści się w nim teatr, studia nagraniowe, sale muzyczne do ćwiczeń solowych, sale muzyczne do ćwiczeń orkiestry, stołówka i garderoby, także budynek był bardzo skomplikowanym miejscem. Istnym labiryntem dla świeżych przybyszów, którzy cudem załapali się na zajęcia w owym studioteatrzeczymśtam.
- Raczej tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że już zdążyłam się zgubić, na pewno tak - zaśmiałam się radośnie. Budowla była majestatyczna i ogromna, a każde pomieszczenie wykonane z klasą, jednak trzeba było przyznać, bez mapy człowiek sobie nie poradzi. - Właściwie jak się nazywa ta piosenka, którą śpiewałeś? - spytałam nagle.
- Nie znasz jej? Jest dosyć popularna. „Fight Song”, oryginalnie wykonała ją Rachel Platten - stwierdził najwyraźniej rozbawiony moją niewiedzą. Żyłam w dobie muzyki klasycznej, więc niewiele wiedziałam o popularnych playlistach oraz hitach dwudziestego pierwszego wieku. Wciąż cofałam się do Chopina, Mozarta, Vivaldiego, Schuberta i gdy znajomi rozprawiali o Edzie Sheeranie albo Arianie Grande, zupełnie nie wiedziałam co mówić.
- Wybacz, nie skojarzyłam melodii - skłamałam. Ludzie zazwyczaj uznają mnie za niewartego uwagi nerda przez moją dezorientację w dzisiejszym typie muzyki. Wprawdzie jakieś utwory kojarzę, ale na pewno nie wszystkie. - Zaśpiewałbyś coś jeszcze? Masz piękny głos - uśmiechnęłam się promiennie, splótłszy palce dłoni z tyłu pleców. Spojrzałam szczenięcym, uroczym wzrokiem na o wiele wyższego ode mnie chłopaka. Czułam się przy nim jak krasnal. Ze swoim metrem pięćdziesiąt osiem ledwo sięgałam do jego klatki piersiowej. Nienawidzę być kurduplem.
Christian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz