Chłopak mnie ominął i gdzieś poszedł. Moje myśli działały.
~Pewnie jest jakiś popularny, zaraz pobiegnie wszystkim rozgadać, że spotkał jakomś dziewczynę która piszczała, może jest w jakimś gangu i teraz ma mnie na oku i chce mnie zabić.~ Nie moja wina, że spojrzenie na jakiegokolwiek chłopaka, jest dla mnie udrenką i nie moja wina, że jestem pesymistką i nie wierze, że da się spotkać zwykłego człowieka. Jestem zbyt nieśmiała. Wróciłam do domu i rozpakowałam wszystkie kartony z moimi rzeczami. Naszczęście ten dom posiada dużą garderobę. Większość ubrań udało mi się powiesić na wieszakach, resztę podkładała chowając do szafek. Gdy wszystko znalazło swoje miejsce, było już bardzo puźno i położyłam się spać.
Rano wyszłam pobiegać po parku. Zamykając się w swojej głowie analkzowałam tekst jednej z piosenek z którą pierwszy raz w życiu słyszałam. Zatrzymałam się w miejscu z aby przełączyć muzykę bo piosenka na którą aktualnie trafiłam doprowadzała mnie swoim dźwiękiem do szału. Podniosłam głowę. Stał przede mną chłopakz na którego wczoraj wpadłam, Christian.
-Przynajmniej dzisiaj na ciebie nie wpadłam- zaśmiałam się- Sorry, że wczoraj tak piszczałam, moje tradycjne nerwy pierwszego spotkania.
<Christian?>
wtorek, 8 marca 2016
Od Maya
Leniwie się przyciągnęłam. Nie chciałam jeszcze wstawać, lecz Americana obudziła mnie swoim głośnym mruczeniem. Pogłaskałam kotkę po łysej główce i wyszłam z łóżka. Skierowałam się w stronę kuchni. Na małą miseczkę nałożyłam najdroższą karmę dla kota jaką można dostać w sklepie. Ech, Americana nie zjadłaby innej. Zbankrutuje przez tego kota. Po chwili kotka jadła już ze smakiem. Otworzyłam lodówkę. Dla siebie nie miałam nic. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do sypialni. Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania. Uśmiechnęłam się na pożegnanie w stronę mojego kota i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam drzwi. Zbiegłam po schodach i ruszyłam w stronę teatru. Już po chwili skręciłam w jedną z mniejszych uliczek. Otworzyłam grube drzwi i zeszłam po starych schodach do piwnic kamienicy. Właśnie tam znajdował się teatr. Nie był on często odwiedzany. Dużo ludzi nawet nie wiedziało o jego istnieniu. Ja jednak kochałam to miejsce. Było przepełnione młodymi aktorskimi talentami. Uśmiechnęłam się w stronę Boba, mężczyzny w średnim wieku, który sprzedawał bilety i poszłam za kulisy.
-Maya! Wreszcie!-usłyszałam za sobą czyjś głos. Nie wiedziałam kto to powiedział. Nie odwróciłam się.
-Wiesz, praca-powiedziałam szybko. Pomachałam paru aktorom i aktorkom i skierowałam się do biura szefa. Był dyrektorem teatru i reżyserem.
-Maya-uśmiechnął się pogodnie na mój widok.-Niedługo nowe przedstawienie. Oczywiście chcesz rolę?
-Jasne! A o czym będzie?
-Mam pewien zarys, ale jeszcze nic nie zdradzam.
Usiadłam na widowni i przeglądałam się próbie do Romea i Julii. Nie chciałam roli w tym przedstawieniu. Miałam zbyt wiele pracy w sklepie muzycznym. Musiałam przecież za coś wie utrzymać. W teatrze nie płacili zbyt wiele.
-Maya! Ktoś przyszedł do teatru! Idź zobacz kto to!-krzyknął ktoś zza kulis. Westchnęłam i wstałam. Ciekawe kto zjawił się w naszym małym teatrze.
<Ktoś?>
-Maya! Wreszcie!-usłyszałam za sobą czyjś głos. Nie wiedziałam kto to powiedział. Nie odwróciłam się.
-Wiesz, praca-powiedziałam szybko. Pomachałam paru aktorom i aktorkom i skierowałam się do biura szefa. Był dyrektorem teatru i reżyserem.
-Maya-uśmiechnął się pogodnie na mój widok.-Niedługo nowe przedstawienie. Oczywiście chcesz rolę?
-Jasne! A o czym będzie?
-Mam pewien zarys, ale jeszcze nic nie zdradzam.
Usiadłam na widowni i przeglądałam się próbie do Romea i Julii. Nie chciałam roli w tym przedstawieniu. Miałam zbyt wiele pracy w sklepie muzycznym. Musiałam przecież za coś wie utrzymać. W teatrze nie płacili zbyt wiele.
-Maya! Ktoś przyszedł do teatru! Idź zobacz kto to!-krzyknął ktoś zza kulis. Westchnęłam i wstałam. Ciekawe kto zjawił się w naszym małym teatrze.
<Ktoś?>
Od Vanessy CD. Alex'a
- Vanessa, miło mi. - odparłam, gdy się uspokoiłam.
- Powiedziałabyś mi teraz, dlaczego zleciałaś z krzesła? Wiem, że niektórzy nie tańczą zbyt dobrze, ale to chyba nie powód, aby robić sobie opinię nawalonej. - uświadomił mi zachowując powagę.
- Nie moja wina, że macie tu niewychowane krzesła, które znienacka atakują bezbronnych ludzi. - broniłam się nadal. Usłyszałam zza baru prychnięcie śmiechem.
- Ciekawa teoria. - przyznał odwrócony do mnie tyłem chłopak.
- Uznam to za przyznanie mi racji. - powiedziałam z radością.
- Nie zmienia to jednak faktu, iż wciąż nie jestem przekonany do Twojej normalności. - zgasił mnie.
- Tylko wariaci są coś warci. - odparłam, na co Alex zaśmiał się krótko. Uznałam rozmowę za zakończoną, więc zajęłam się obserwowaniem ludzi na sali. Po chwili jakaś dwójka laluni przysiadła się do baru i zamówiła, co tam chciała. Skończyła się moja piosenka i w przerwie między kolejną usłyszałam fragment ich rozmowy:
- Ta cała Blackie to jedno wielkie beztalencie... - wyglądała na pustą wewnątrz mózgu, ale to co powiedziała w zupełności mi wystarczyło. Natychmiast zerwałam się z miejsca i podeszłam do nich.
- Kogo nazywasz beztalenciem, Barbie? - rzuciłam blondynie mordercze spojrzenie.
- Skoro masz do mnie wąty, wnioskuję, że słyszałaś. - odparła bez namysłu.
- Jesteś jeszcze głupsza, niż mi się wydawało. - prychnęłam ze śmiechem i ruszyłam w stronę stołka DJ'a. Był mocno zdezorientowany tym, co się dzieje, ale oddał mi mikrofon i wyłączył muzykę.
- Witam Londyn! Niektórzy z tutejszych mieszkańców powinni trzymać język za zębami, jeśli nie znają się na tym, co mówią. Piosenka z dedykacją i pozdrowieniami od "Beztalencia" specjalnie dla ciebie, Barbie. - powiedziałam i puściłam oczko dziewczynie. Włączyłam muzykę i zaśpiewałam piosenkę P!nk "Raise your Glass". Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
https://www.youtube.com/watch?v=570tFRoRR0A
(Alex? Dla rozrywki XD)
- Powiedziałabyś mi teraz, dlaczego zleciałaś z krzesła? Wiem, że niektórzy nie tańczą zbyt dobrze, ale to chyba nie powód, aby robić sobie opinię nawalonej. - uświadomił mi zachowując powagę.
- Nie moja wina, że macie tu niewychowane krzesła, które znienacka atakują bezbronnych ludzi. - broniłam się nadal. Usłyszałam zza baru prychnięcie śmiechem.
- Ciekawa teoria. - przyznał odwrócony do mnie tyłem chłopak.
- Uznam to za przyznanie mi racji. - powiedziałam z radością.
- Nie zmienia to jednak faktu, iż wciąż nie jestem przekonany do Twojej normalności. - zgasił mnie.
- Tylko wariaci są coś warci. - odparłam, na co Alex zaśmiał się krótko. Uznałam rozmowę za zakończoną, więc zajęłam się obserwowaniem ludzi na sali. Po chwili jakaś dwójka laluni przysiadła się do baru i zamówiła, co tam chciała. Skończyła się moja piosenka i w przerwie między kolejną usłyszałam fragment ich rozmowy:
- Ta cała Blackie to jedno wielkie beztalencie... - wyglądała na pustą wewnątrz mózgu, ale to co powiedziała w zupełności mi wystarczyło. Natychmiast zerwałam się z miejsca i podeszłam do nich.
- Kogo nazywasz beztalenciem, Barbie? - rzuciłam blondynie mordercze spojrzenie.
- Skoro masz do mnie wąty, wnioskuję, że słyszałaś. - odparła bez namysłu.
- Jesteś jeszcze głupsza, niż mi się wydawało. - prychnęłam ze śmiechem i ruszyłam w stronę stołka DJ'a. Był mocno zdezorientowany tym, co się dzieje, ale oddał mi mikrofon i wyłączył muzykę.
- Witam Londyn! Niektórzy z tutejszych mieszkańców powinni trzymać język za zębami, jeśli nie znają się na tym, co mówią. Piosenka z dedykacją i pozdrowieniami od "Beztalencia" specjalnie dla ciebie, Barbie. - powiedziałam i puściłam oczko dziewczynie. Włączyłam muzykę i zaśpiewałam piosenkę P!nk "Raise your Glass". Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
https://www.youtube.com/watch?v=570tFRoRR0A
(Alex? Dla rozrywki XD)
poniedziałek, 7 marca 2016
Od Alex'a cd Vanessy
Jak zwykle od 18 pracowałem w pubie i obsługiwałem klijentów. Dzisiaj nie zamierzałem wychodzić po za bar. No bo po co ? Jako takiej imprezy dzisiaj nie miał być... Podawałem pewnej dziewczynie drinka gdy ta nagle spadła z krzesła. Spojrzałem dziwnie na nią podając jej drink.
- Dobrze się czujesz? - spytałem
- Tak, tak... Ja tylko... - odparła i zaczęła się śmiać
- Dobrze się czujesz? - spytałem
- Tak, tak... Ja tylko... - odparła i zaczęła się śmiać
Patrzyłem dziwnie na dziewczynę pare sekund. W końcu wzruszyłem ramionami i zajałem się swoją pracą...
- co ty taki poważny - zapytała dalej się śmiejąc
- bo zastanawiam się czy z tobą wszystko w porządku - zaśmiałem sie
Ta na mnie spojrzała dziwną miną a ja się zaśmiałem onownie
- Alex jestem - odparłem
Van ?
Od Christiana cd Malii
Idąc przez miasto wpadłem na jakąś dziewczynę.
-Przepraszam prawie pisnęł. I chciała odejść. Jednak zatrzymałem ją
-Wcześniej cię tu nie widziałe- zacząłem- Jesteś tu nowa?
-Przujechałam tu dwa dni temu- mruknęł cichoPatrzyłem na dziewczynę z góry bo byłem wyższy ood niej i to o wiele.
Westchnąłem pod nose.
- a tak w ogóle ceu prawie piszczysz ? - zapytałem
- a tak jakoś - oznajmiła cicho Mallia
- czyżby - zapytałem
- tak
- tak w ogóle Christian - podałem dziewczynie dłoń
- em... M.... Malia - odparła i delikatnie złapała moją dłoń po czym uzcisnęła
- hmm, no dobra - powiedziałem - to ja cię już nie zatrzymuję cześć
Ominąłem dziewczynę i poszedłem do Kuzynki by ją trochę podenerwować...
Malia?
-Przepraszam prawie pisnęł. I chciała odejść. Jednak zatrzymałem ją
-Wcześniej cię tu nie widziałe- zacząłem- Jesteś tu nowa?
-Przujechałam tu dwa dni temu- mruknęł cichoPatrzyłem na dziewczynę z góry bo byłem wyższy ood niej i to o wiele.
Westchnąłem pod nose.
- a tak w ogóle ceu prawie piszczysz ? - zapytałem
- a tak jakoś - oznajmiła cicho Mallia
- czyżby - zapytałem
- tak
- tak w ogóle Christian - podałem dziewczynie dłoń
- em... M.... Malia - odparła i delikatnie złapała moją dłoń po czym uzcisnęła
- hmm, no dobra - powiedziałem - to ja cię już nie zatrzymuję cześć
Ominąłem dziewczynę i poszedłem do Kuzynki by ją trochę podenerwować...
Malia?
Od Christiana cd Luelle
Spojrzałem na dziewczynę, która była strasznie niska. Ledwo mi dosięgała do klatki piersiowej.
- ciekawe gdzie by mi sięgała jakby była na kolanach" - pomyślałem
I po chwili się roześmiałem z tego.
Dziewczyna na mnie spojrzała i podniosła jedną brew pytając " co"
- nie nic - zaśmiałem się ponownie
- to zaśpiewasz ? - zapytała nie patrząc z śmiania
- hmmm - zastanowiłem się i spojrzałem na nią
- no weź - powiedziała
- no dobra - mruknąłem
Zaśpiewałem, a gdy skończyłem dziewczyna cicho klaskała
- nie musisz klaskać - odparłem
Luelle?
- ciekawe gdzie by mi sięgała jakby była na kolanach" - pomyślałem
I po chwili się roześmiałem z tego.
Dziewczyna na mnie spojrzała i podniosła jedną brew pytając " co"
- nie nic - zaśmiałem się ponownie
- to zaśpiewasz ? - zapytała nie patrząc z śmiania
- hmmm - zastanowiłem się i spojrzałem na nią
- no weź - powiedziała
- no dobra - mruknąłem
- nie musisz klaskać - odparłem
Luelle?
niedziela, 6 marca 2016
Od Savary cd. Rodrigo
Całemu zdarzeniu przyglądałam się z pewnej odległości. Już na samym początku podejrzewałam, że dresy nie mają szans z tym mężczyzną. Muszę się przyznać, pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło w życiu i dało mi ta pewną nauczkę, by samotnie nie chodzić po ulicach wielkiego miasta wieczorem.
Z lekką ciekawością przyjrzałam się nieznajomemu, który uratował mi życie. Wtem, on odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. W ekspresowym tempie wbiłam wzrok w swoje, ciekawe w tym momencie trampki.
-... chcesz się czegoś napić czy wolisz bym odwiózł Cię do domu -zauważyłam, że spojrzał na mnie.
Zaskoczona spojrzałam na chłopaka. Kątem oka zerknęłam na telefon, który trzymałam w ręce. Godzina jeszcze była młoda, a propozycja nawet kusząca. Ale niestety jutro musiałam iść do szkoły. A może jednak jeden kieliszeczek czystej nie zaszkodzi... Na imprezę wybiorę się kiedyś indziej.
- Wybacz, ale muszę wybrać druga opcje. Jutro mam dużo zajęć, więc wybiorę opcje drugą. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- No to jedziemy. - oznajmił, wskazując na pojazd jednośladowy.
- Eh... nie chcę Ci czasu marnować. - powiedziałam. - Przejdę się. jeszcze raz dziękuję za ratunek.
Powiedziawszy to, obróciłam się na pięcie. Zaczęłam kierować się w stronę głównej ulicy. Do domu miałam '' mały '' kawałek drogi, ale spacer dobrze mi zrobi. W pewnej chwili usłyszałam, jak jakiś pojazd zrównuje się ze mną.
- nie odpuścisz, co? - westchnęłam.
( Rodrigo? )
Z lekką ciekawością przyjrzałam się nieznajomemu, który uratował mi życie. Wtem, on odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. W ekspresowym tempie wbiłam wzrok w swoje, ciekawe w tym momencie trampki.
-... chcesz się czegoś napić czy wolisz bym odwiózł Cię do domu -zauważyłam, że spojrzał na mnie.
Zaskoczona spojrzałam na chłopaka. Kątem oka zerknęłam na telefon, który trzymałam w ręce. Godzina jeszcze była młoda, a propozycja nawet kusząca. Ale niestety jutro musiałam iść do szkoły. A może jednak jeden kieliszeczek czystej nie zaszkodzi... Na imprezę wybiorę się kiedyś indziej.
- Wybacz, ale muszę wybrać druga opcje. Jutro mam dużo zajęć, więc wybiorę opcje drugą. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- No to jedziemy. - oznajmił, wskazując na pojazd jednośladowy.
- Eh... nie chcę Ci czasu marnować. - powiedziałam. - Przejdę się. jeszcze raz dziękuję za ratunek.
Powiedziawszy to, obróciłam się na pięcie. Zaczęłam kierować się w stronę głównej ulicy. Do domu miałam '' mały '' kawałek drogi, ale spacer dobrze mi zrobi. W pewnej chwili usłyszałam, jak jakiś pojazd zrównuje się ze mną.
- nie odpuścisz, co? - westchnęłam.
( Rodrigo? )
sobota, 5 marca 2016
Od Rodrigo Cd Savary
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy i pragnieniem,Delgado wskoczył mi na łózko i nachylił się nade mną a gdy zaszczekał swoim donośnym głosem myślałem że mi głowa pęknie. Wkurzyłem się wziąłem poduszkę i przywaliłem mu z niej ale on złapał ją w zęby i zaczął szarpać puściłem poduszkę i spojrzałem w sufit ale on nie darował mi zaszczekał znowu
-Delgado wyjdź !! nie ma Cię !! wypad !! -krzyknąłem i pokazałem na drzwi
Pies zeskoczył z łóżka i wyszedł a ja przekręciłem się na drugi bok i zasnąłem
Gdy się przebudziłem usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju
-Wyjdź Delgado !!
-Synu .. -usłyszałem głos Ojca
"No nie zacznie się zaraz gadanie jesteś raz na dwa dni i prawisz morały"
-Co chcesz ?
-Jest szesnasta .. obiad ..
-Czemu tak wcześnie dzisiaj wróciłeś ?
-Gdyż ja i Matka wzięliśmy tydzień urlopu ..
-Wy wiecie co to urlop .. -mruknąłem i wstałem powoli założyłem pierwszą lepszą koszulkę
-Tak .. czekamy na górze a ty doprowadź się do porządku
-Jasne .. -westchnąłem sięgnąłem do szuflady i wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe i popiłem wodą z butelki. Po czym poszedłem na górę gdyż mój pokój był w piwnicy jedne drzwi wybyły bezpośrednio do garażu a drugie do domu. Poszedłem do jadalni usiadłem przy stole jak zawsze jedzenie z kateringu schabowy frytki i jakaś sałatka Zacząłem jeść a matka zaczęła dziwnie rozmowę
-I jak było na imprezie ?
-Dobrze ...
-Tyle to ja widzę .. rozmawialiśmy ostatnio z ojcem o twoich problemach ?
-Jakich problemach ?
-Nie wstyd Ci że ja z matką harujemy a ty włóczysz się po sądach,imprezujesz ?
-Nie mieliście z tym problemów .. -odpowiedziałem ozięble
-Musisz zmienić środowisko ..
-To znaczy ?
-Matka chce powiedzieć,że ponieważ ukończyłeś szkołę i kursy to powstała w Londynie Stajnia abyś mógł spokojnie zacząć tam karierę
-Co .. !!
-Nie cieszysz się ? wylatujesz jutro-uśmiechnęła się matka
-A moje motory ?! Moje auto ?
-Kiedy ty byleś na imprezie moi ludzie zabrali je już do Londynu
-Dzięki .. mega się cieszę to ja idę się pakować
-Spokojnie dokończ obiad ..
Po obiedzie spakowałem się sporo tego było rodzice powiedzieli że mój dom jest umeblowany i są tam sprzęty o wiele lepsze niż mam teraz
więc spakowałem ciuchy tylko
***************Następny dzień w*******
Siedziałem na tylnym siedzeniu wraz z Delgado w aucie Ojca słuchałem muzyki gapiąc się przez okno matka z nim rozmawiała a ja już nie mogłem się doczekać.Na lotnisku zaparkowaliśmy wyjąłem torbę reszta rzeczy podobno była już i czekała w pokoju matka pocałowała mnie w policzek i przytuliła ojciec podał mi rękę nigdy nie był czuły i dobrze.
Wyjąłem klatkę Delgado do niej wszedł został zabrany przez obsługę tak samo jak moje bagaże
Wsiadłem do samolotu i zająłem miejsce lot był spokojny,gdy wylądowałem wysiadłem z samolotu i czekałem na bagaże i Psa.
Delgado był ospały,szofer zabrał mnie do Prywatnej Stadniny i domku zaraz obok .To było piękne stajnia była ogromna były tam najlepsze wierzchowce a to wszystko moje. Pracownicy opłacani przez rodziców wszystko było idealnie moje motory i auto stały przed domem.
Gdy wszystko poznałem wżąłem Suzuki Hayabusa i ruszyłem w miasto.
Jeździłem po ulicach Londyn jest na prawdę piękny. Kiedy zaparkowałem przed klubem zobaczyłem kawałek dalej kasyno do którego ruszyłem.
Nagle wpadła na mnie dziewczyna
-- P...proszę pomóż mi.
Spojrzałem na nią a potem dopiero na dwóch panów byli ulicznikami dresiarze niechluje. No cóż ja prezentowałem się o wiele lepiej czarne spodnie,czarna bluzka i firmowe czarno czerwone buty sportowe a włosy ładnie ułożone na gumę. Dziewczyna schowała się za mną ..
-Nudzi się wam .. -mruknąłem
-Obrońca się znalazł .. -splunął jeden na ziemie
-Ja tylko zabieram swoją własność--oznajmiłem
-Byliśmy pierwsi !
-No cóż pierwsi będą ostatnimi .. choć idziemy-powiedziałem do dziewczyny i ruszyłem. Wiedziałem że nie odpuszczą chcieli mnie zaskoczyć od tyłu ale byłem szybszy i wbiłem łokieć idealnie w splot słoneczny aż się przydusił a drugi nie wiedział jak mu pomóc "idioci"
Zatrzymałem się przed klubem stając obok motoru ..
-Ehhh .. co oni od Ciebie chcieli ?
-Nie wiem nie znam ich ..
-No cóż jestem Rodrigo a ty ?
-Savara ..
-Miło mi .. chcesz się czegoś napić czy wolisz bym odwiózł Cię do domu -zerknąłem na motor a potem na nią
<?>
-Delgado wyjdź !! nie ma Cię !! wypad !! -krzyknąłem i pokazałem na drzwi
Pies zeskoczył z łóżka i wyszedł a ja przekręciłem się na drugi bok i zasnąłem
Gdy się przebudziłem usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju
-Wyjdź Delgado !!
-Synu .. -usłyszałem głos Ojca
"No nie zacznie się zaraz gadanie jesteś raz na dwa dni i prawisz morały"
-Co chcesz ?
-Jest szesnasta .. obiad ..
-Czemu tak wcześnie dzisiaj wróciłeś ?
-Gdyż ja i Matka wzięliśmy tydzień urlopu ..
-Wy wiecie co to urlop .. -mruknąłem i wstałem powoli założyłem pierwszą lepszą koszulkę
-Tak .. czekamy na górze a ty doprowadź się do porządku
-Jasne .. -westchnąłem sięgnąłem do szuflady i wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe i popiłem wodą z butelki. Po czym poszedłem na górę gdyż mój pokój był w piwnicy jedne drzwi wybyły bezpośrednio do garażu a drugie do domu. Poszedłem do jadalni usiadłem przy stole jak zawsze jedzenie z kateringu schabowy frytki i jakaś sałatka Zacząłem jeść a matka zaczęła dziwnie rozmowę
-I jak było na imprezie ?
-Dobrze ...
-Tyle to ja widzę .. rozmawialiśmy ostatnio z ojcem o twoich problemach ?
-Jakich problemach ?
-Nie wstyd Ci że ja z matką harujemy a ty włóczysz się po sądach,imprezujesz ?
-Nie mieliście z tym problemów .. -odpowiedziałem ozięble
-Musisz zmienić środowisko ..
-To znaczy ?
-Matka chce powiedzieć,że ponieważ ukończyłeś szkołę i kursy to powstała w Londynie Stajnia abyś mógł spokojnie zacząć tam karierę
-Co .. !!
-Nie cieszysz się ? wylatujesz jutro-uśmiechnęła się matka
-A moje motory ?! Moje auto ?
-Kiedy ty byleś na imprezie moi ludzie zabrali je już do Londynu
-Dzięki .. mega się cieszę to ja idę się pakować
-Spokojnie dokończ obiad ..
Po obiedzie spakowałem się sporo tego było rodzice powiedzieli że mój dom jest umeblowany i są tam sprzęty o wiele lepsze niż mam teraz
więc spakowałem ciuchy tylko
***************Następny dzień w*******
Siedziałem na tylnym siedzeniu wraz z Delgado w aucie Ojca słuchałem muzyki gapiąc się przez okno matka z nim rozmawiała a ja już nie mogłem się doczekać.Na lotnisku zaparkowaliśmy wyjąłem torbę reszta rzeczy podobno była już i czekała w pokoju matka pocałowała mnie w policzek i przytuliła ojciec podał mi rękę nigdy nie był czuły i dobrze.
Wyjąłem klatkę Delgado do niej wszedł został zabrany przez obsługę tak samo jak moje bagaże
Wsiadłem do samolotu i zająłem miejsce lot był spokojny,gdy wylądowałem wysiadłem z samolotu i czekałem na bagaże i Psa.
Delgado był ospały,szofer zabrał mnie do Prywatnej Stadniny i domku zaraz obok .To było piękne stajnia była ogromna były tam najlepsze wierzchowce a to wszystko moje. Pracownicy opłacani przez rodziców wszystko było idealnie moje motory i auto stały przed domem.
Gdy wszystko poznałem wżąłem Suzuki Hayabusa i ruszyłem w miasto.
Jeździłem po ulicach Londyn jest na prawdę piękny. Kiedy zaparkowałem przed klubem zobaczyłem kawałek dalej kasyno do którego ruszyłem.
Nagle wpadła na mnie dziewczyna
-- P...proszę pomóż mi.
Spojrzałem na nią a potem dopiero na dwóch panów byli ulicznikami dresiarze niechluje. No cóż ja prezentowałem się o wiele lepiej czarne spodnie,czarna bluzka i firmowe czarno czerwone buty sportowe a włosy ładnie ułożone na gumę. Dziewczyna schowała się za mną ..
-Nudzi się wam .. -mruknąłem
-Obrońca się znalazł .. -splunął jeden na ziemie
-Ja tylko zabieram swoją własność--oznajmiłem
-Byliśmy pierwsi !
-No cóż pierwsi będą ostatnimi .. choć idziemy-powiedziałem do dziewczyny i ruszyłem. Wiedziałem że nie odpuszczą chcieli mnie zaskoczyć od tyłu ale byłem szybszy i wbiłem łokieć idealnie w splot słoneczny aż się przydusił a drugi nie wiedział jak mu pomóc "idioci"
Zatrzymałem się przed klubem stając obok motoru ..
-Ehhh .. co oni od Ciebie chcieli ?
-Nie wiem nie znam ich ..
-No cóż jestem Rodrigo a ty ?
-Savara ..
-Miło mi .. chcesz się czegoś napić czy wolisz bym odwiózł Cię do domu -zerknąłem na motor a potem na nią
<?>
Od Vanessy
Podobno zostać sierotą jest rzeczą straszną. Można bez końca spierać się, czy gorszym przeżyciem jest stracić kochanych rodziców, których znamy od lat, czy też stracić rodziców, których nawet się nie znało. Czas leczy rany, więc kiedyś można zaakceptować ich brak. Ale jak zapomnieć o rodzicach, których wciąż się ma? O rodzicach, dla których całe życie ich dziecka jest istną porażką? Już mają syna-prawnika... Mają córkę-lekarza... Czy coś więcej było potrzebne? Nie potrafili zaakceptować moich marzeń, a jeszcze bardziej ich realizacji. Nie wspominając już o sukcesach w tym kierunku. Przeprowadziłam się jak najdalej od nich i tak oto podbijam Londyn XD. Oprócz tego moja "agentka", jak ją nazywają dziennikarze, sama zaproponowała przyjazd tutaj i rozwój "kariery" właśnie w Anglii. Przez całe trzy dni Roxy ciągała mnie po urzędach, nie urzędach, nieruchomościach, spotkaniach... Musiałam odpocząć, zresztą chyba nawet mi się należy. Wieczorem, koło 19:30, udałam się do pubu. Incognito oczywiście, byłam tak zmęczona, że nie miałam ochoty na dodatkowe atrakcje. Usiadłam przy barze i zamówiłam drinka. Skończyła się jakaś piosenka i zapodano kolejną. Najśmieszniejsze było to, że jestem autorką. O mało nie spadłam z krzesła ze śmiechu.
- Dobrze się czujesz? - spytał barman, stawiając napój obok mnie.
- Tak, tak... Ja tylko... - znów nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
(Alex? Głupawka w pełni XD)
- Dobrze się czujesz? - spytał barman, stawiając napój obok mnie.
- Tak, tak... Ja tylko... - znów nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
(Alex? Głupawka w pełni XD)
czwartek, 3 marca 2016
od Malii
Nie mając nic do roboty, postanowiłam wyjść, aby nie nudzić się w domu. Spakowałam torebkę i umalowałam się. Mimo to, że nie miałam zamiaru się z nikim dziś spotykać, chciałam wyglądać ładnie. Podeszłam do szafy, aby znaleźć coś fajnego. Padło na czarną sukienkę do połowy ud i fioletowe trampki. Wyszłam poznać nową okolice. Mieszkam w tym mieście dopiero dwa dni. Jeszcze nie miałam okazji nikogo poznać. Idąc w stronę parku słuchałam muzyki cicho śpiewając tekst jednej z piosenek.
Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Odskoczyłam od niego.
-Przepraszam- prawie pisnęłam. I chciałam odejść. Jednak chłopak mnie zatrzymał.
-Wcześniej cię tu nie widziałe- zaczął- Jesteś tu nowa?
-Przujechałam tu dwa dni temu- mruknęłam cicho.
<Christian???>
-Przepraszam- prawie pisnęłam. I chciałam odejść. Jednak chłopak mnie zatrzymał.
-Wcześniej cię tu nie widziałe- zaczął- Jesteś tu nowa?
-Przujechałam tu dwa dni temu- mruknęłam cicho.
<Christian???>
Od Savary
Zmiana po raz których miejsca zamieszkania, to zmiana dla mnie dotychczasowego życia. Diametralna. Osiągniecie pełnoletności oznacza uwolnienie się od opiekuńczego brata, który mnie pilnował. Zawsze wiedział, co robię. A teraz... nareszcie mogę żyć swoim życiem. Mogę robić co chcę, bez przeszkód mogę zwiedzać nowe miejsca, oraz bez przeszkód nakrycia....
Z cichym westchnięciem odłożyłam na podłogę ostatni już karton. Wycierając kroplę potu z czoła, usiadłam na wygodnej, czarnej oraz średniej wielkości kanapie. Musze przyznać... jestem padnięta tym wnoszeniem kartonów na czwarte piętro mojego nowego miejsca zamieszkania. Musiałam jeszcze tylko wszystko poustawiać i mogę zacząć normalnie żyć. Ale najpierw trzeba iść odebrać papiery z uczelni i iść po zakupy. Przed nieszczęsnym wyjściem do ludzi, ubrałam na siebie o rozmiar za dużą bluzę sportową, która bez przeszkód zakryła moją górną partię ciała.
Już dawno zrobiło się ciemno, a ja spacerowałam sobie ciemną, przyboczną uliczką. Nie miałam zamiaru chodzić zatłoczonymi jeszcze o tej porze ulicami, wielkiego miasta. Muszę przyznać, że miasto te budziło we mnie zachwyt swoją nie codzienną odmiennością. Mieszkało u wiele ludzi, różnych narodowości, którzy bez przeszkód żyli obok siebie. Jak równy z równym. Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech obcych ludzi. Po gamie głosu spostrzegłam, że były to męskie głosy. I na bank nie byli to mili ludzie. Gdy już chciałam zawrócić, usłyszałam za sobą krzyki i gwizdy.Czy zauważyli mnie? Na pewno. By to sprawdzić, spojrzałam za siebie. Nie myliłam się. Szli prosto w moją stronę.
- Czemu taka laska jak ty, spaceruje samotnie po ulicach tak wielkiego miasta? - zapytał jeden z " dresów''. Ewidentnie wyczułam od niego alkohol. Głos ugrzązł mi w gardle. Niespokojnie, zaczęłam się cofać do tyłu. Niestety wpadłam na drugiego koleżkę, tego pierwszego. No to mam kłopoty.
- Chyba lala, zapomniała języka z chaty. - zarechotał trzeci. Nigdy bym tego nie zrobiła, ale to było potrzebne. Odwróciłam się do jednego z chłopków. Wymierzyłam mu mocnego, prawego sierpowego w twarz, by następnie kopnąć go w podbrzusze. Gdy ten padł na ziemię, zaczęłam uciekać znaną mi dróżką. Usłyszałam, że tamci biegną za mną. Wyleciałam na jedną z większych ulic, która obecnie była prawie pusta. Zaczęłam biec przed siebie. Gdy spojrzałam za siebie, nie oczekiwanie odbiłam się od kogoś i wylądowałam na nie za czystym chodniku. Przerażona spojrzałam przed siebie. Gdy upewniłam się, ze to nie jeden z oprawców, zacinając się powiedziałam:
- P...proszę pomóż mi.
( jakiś chłopak? )
Z cichym westchnięciem odłożyłam na podłogę ostatni już karton. Wycierając kroplę potu z czoła, usiadłam na wygodnej, czarnej oraz średniej wielkości kanapie. Musze przyznać... jestem padnięta tym wnoszeniem kartonów na czwarte piętro mojego nowego miejsca zamieszkania. Musiałam jeszcze tylko wszystko poustawiać i mogę zacząć normalnie żyć. Ale najpierw trzeba iść odebrać papiery z uczelni i iść po zakupy. Przed nieszczęsnym wyjściem do ludzi, ubrałam na siebie o rozmiar za dużą bluzę sportową, która bez przeszkód zakryła moją górną partię ciała.
Już dawno zrobiło się ciemno, a ja spacerowałam sobie ciemną, przyboczną uliczką. Nie miałam zamiaru chodzić zatłoczonymi jeszcze o tej porze ulicami, wielkiego miasta. Muszę przyznać, że miasto te budziło we mnie zachwyt swoją nie codzienną odmiennością. Mieszkało u wiele ludzi, różnych narodowości, którzy bez przeszkód żyli obok siebie. Jak równy z równym. Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech obcych ludzi. Po gamie głosu spostrzegłam, że były to męskie głosy. I na bank nie byli to mili ludzie. Gdy już chciałam zawrócić, usłyszałam za sobą krzyki i gwizdy.Czy zauważyli mnie? Na pewno. By to sprawdzić, spojrzałam za siebie. Nie myliłam się. Szli prosto w moją stronę.
- Czemu taka laska jak ty, spaceruje samotnie po ulicach tak wielkiego miasta? - zapytał jeden z " dresów''. Ewidentnie wyczułam od niego alkohol. Głos ugrzązł mi w gardle. Niespokojnie, zaczęłam się cofać do tyłu. Niestety wpadłam na drugiego koleżkę, tego pierwszego. No to mam kłopoty.
- Chyba lala, zapomniała języka z chaty. - zarechotał trzeci. Nigdy bym tego nie zrobiła, ale to było potrzebne. Odwróciłam się do jednego z chłopków. Wymierzyłam mu mocnego, prawego sierpowego w twarz, by następnie kopnąć go w podbrzusze. Gdy ten padł na ziemię, zaczęłam uciekać znaną mi dróżką. Usłyszałam, że tamci biegną za mną. Wyleciałam na jedną z większych ulic, która obecnie była prawie pusta. Zaczęłam biec przed siebie. Gdy spojrzałam za siebie, nie oczekiwanie odbiłam się od kogoś i wylądowałam na nie za czystym chodniku. Przerażona spojrzałam przed siebie. Gdy upewniłam się, ze to nie jeden z oprawców, zacinając się powiedziałam:
- P...proszę pomóż mi.
( jakiś chłopak? )
Od Stelli
Nowy dom, nowe miasto, nową szkoła, nowe znajomości.. Nowe życie.. Czy warte będzie swej uwagi?
Domek już z oddali zapewniał ciekawość , w środku było jeszcze lepiej. Dobrze że sama nie mieszkałam. Pilotem otworzyłam garaż parkując tam cenne auto. Na tylnym siedzeniu siedziała moja wierną towarzyszka. Lux również z niecierpliwością czekała aż późną nowy dom. Zamknełam garaz a walizki wyjełam z bagażnika. Nawet Lux pomogła mi z torbami. Chwytając jedną swoimi zębami za uchwyt. Otworzyłam drzwi do mieszkania wpuszczając samiczke zamykając za sobą. W środku pachniało tak świeżo, i miło.
Obje rozglądalismy się za pokojem symialnianym. Znaleźliśmy na 1 piętrze. No znaczy Lux pierwsza znalazła. Zostawiłam tam swoje torby i walizki. Lux od razu waliłam się na łóżku.
-aż tak miękko?- spytałam z uśmiechem i skonczyłam , upadając miękko na plecy, samiczka lekko podskoczyła.
-ale tu fajnie. Co?- spytałam wesoło, lisiczka siedziała więc jedną ręką podrapałam ją za uchem. Szybko po tym zaskoczyła z łoża i staneła między wejściem do sypialni a korytarzem. Drzwi były otwarde , w domu ich nie zamykam.
Oparłam się na łokciach spoglądając na samice.
-chce ci się wychodzić?- podniosłam brew. Ta zamerdałam ogonem. Znów położyłam głowę rozstawiając na boki ręce patrząc w sufit.
-a mi się nie chce.. - mruknełam lekko zmęczona, wygodnie mi było bym ruszyła swoje cztery litery. No ale towarzyszka nie da mi spokoju.. Wskakując mi na brzuch zmusiła mnie do skulenia i podniesienia oraz spięcia brzucha co samo w sobie powodowało podniesienie.
-no dobra dobra - zachichotałam gdy ta liznełam mnie po policzku swoim krótkim języczkiem po czym zeszła na końcu klepając swym puchatym ogonem. Wstałam rozciągając się pionowo, z głębokim oddechem. Po czym wzięłam portfel , klucze i ruszyłam za Lux zamykając za sobą dom.
-no wiesz w ogóle gdzie idziemy?- położyłam dłonie na biodra. Lisica jednak prowadziła do przodu, a ja dreptałam za nią. A że wolimy biegać więc truchcikiem przemierzalismy trasy miasta. Gdy zagapiłam się na ładnego chłopaka po drugiej stronie ulicy.. Drzwi otworzyły się od sklepu. Wpadłam na nie dość mocno upadając delikatnie na tył. Chwyciłam się za głowę.
-o przepraszam.. - usłyszałam męski głos. Po czym otworzyłam oczy, obraz zaostrzył się a ja ujrzałam jakiegoś młodego chłopaka. Wysunął do mnie rękę, a ja podałam mu swoją. Pomógł mi wstać z gracją.
-wybacz, nie zauważyłam jak biegnie. - cicho się zaśmiałam z lekkim uśmiechem , nieśmiało zaczynając rozmowę.
Jakiś chłopak?
Domek już z oddali zapewniał ciekawość , w środku było jeszcze lepiej. Dobrze że sama nie mieszkałam. Pilotem otworzyłam garaż parkując tam cenne auto. Na tylnym siedzeniu siedziała moja wierną towarzyszka. Lux również z niecierpliwością czekała aż późną nowy dom. Zamknełam garaz a walizki wyjełam z bagażnika. Nawet Lux pomogła mi z torbami. Chwytając jedną swoimi zębami za uchwyt. Otworzyłam drzwi do mieszkania wpuszczając samiczke zamykając za sobą. W środku pachniało tak świeżo, i miło.
Obje rozglądalismy się za pokojem symialnianym. Znaleźliśmy na 1 piętrze. No znaczy Lux pierwsza znalazła. Zostawiłam tam swoje torby i walizki. Lux od razu waliłam się na łóżku.
-aż tak miękko?- spytałam z uśmiechem i skonczyłam , upadając miękko na plecy, samiczka lekko podskoczyła.
-ale tu fajnie. Co?- spytałam wesoło, lisiczka siedziała więc jedną ręką podrapałam ją za uchem. Szybko po tym zaskoczyła z łoża i staneła między wejściem do sypialni a korytarzem. Drzwi były otwarde , w domu ich nie zamykam.
Oparłam się na łokciach spoglądając na samice.
-chce ci się wychodzić?- podniosłam brew. Ta zamerdałam ogonem. Znów położyłam głowę rozstawiając na boki ręce patrząc w sufit.
-a mi się nie chce.. - mruknełam lekko zmęczona, wygodnie mi było bym ruszyła swoje cztery litery. No ale towarzyszka nie da mi spokoju.. Wskakując mi na brzuch zmusiła mnie do skulenia i podniesienia oraz spięcia brzucha co samo w sobie powodowało podniesienie.
-no dobra dobra - zachichotałam gdy ta liznełam mnie po policzku swoim krótkim języczkiem po czym zeszła na końcu klepając swym puchatym ogonem. Wstałam rozciągając się pionowo, z głębokim oddechem. Po czym wzięłam portfel , klucze i ruszyłam za Lux zamykając za sobą dom.
-no wiesz w ogóle gdzie idziemy?- położyłam dłonie na biodra. Lisica jednak prowadziła do przodu, a ja dreptałam za nią. A że wolimy biegać więc truchcikiem przemierzalismy trasy miasta. Gdy zagapiłam się na ładnego chłopaka po drugiej stronie ulicy.. Drzwi otworzyły się od sklepu. Wpadłam na nie dość mocno upadając delikatnie na tył. Chwyciłam się za głowę.
-o przepraszam.. - usłyszałam męski głos. Po czym otworzyłam oczy, obraz zaostrzył się a ja ujrzałam jakiegoś młodego chłopaka. Wysunął do mnie rękę, a ja podałam mu swoją. Pomógł mi wstać z gracją.
-wybacz, nie zauważyłam jak biegnie. - cicho się zaśmiałam z lekkim uśmiechem , nieśmiało zaczynając rozmowę.
Jakiś chłopak?
środa, 2 marca 2016
Od Luelle cd. Christiana
- Duży ten studioteatrocośtam? - spytał, śmiejąc się przy tym. Przed przyjazdem dosyć sporo przeczytałam na temat tego kompleksu. Według wujka Google mieści się w nim teatr, studia nagraniowe, sale muzyczne do ćwiczeń solowych, sale muzyczne do ćwiczeń orkiestry, stołówka i garderoby, także budynek był bardzo skomplikowanym miejscem. Istnym labiryntem dla świeżych przybyszów, którzy cudem załapali się na zajęcia w owym studioteatrzeczymśtam.
- Raczej tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że już zdążyłam się zgubić, na pewno tak - zaśmiałam się radośnie. Budowla była majestatyczna i ogromna, a każde pomieszczenie wykonane z klasą, jednak trzeba było przyznać, bez mapy człowiek sobie nie poradzi. - Właściwie jak się nazywa ta piosenka, którą śpiewałeś? - spytałam nagle.
- Nie znasz jej? Jest dosyć popularna. „Fight Song”, oryginalnie wykonała ją Rachel Platten - stwierdził najwyraźniej rozbawiony moją niewiedzą. Żyłam w dobie muzyki klasycznej, więc niewiele wiedziałam o popularnych playlistach oraz hitach dwudziestego pierwszego wieku. Wciąż cofałam się do Chopina, Mozarta, Vivaldiego, Schuberta i gdy znajomi rozprawiali o Edzie Sheeranie albo Arianie Grande, zupełnie nie wiedziałam co mówić.
- Wybacz, nie skojarzyłam melodii - skłamałam. Ludzie zazwyczaj uznają mnie za niewartego uwagi nerda przez moją dezorientację w dzisiejszym typie muzyki. Wprawdzie jakieś utwory kojarzę, ale na pewno nie wszystkie. - Zaśpiewałbyś coś jeszcze? Masz piękny głos - uśmiechnęłam się promiennie, splótłszy palce dłoni z tyłu pleców. Spojrzałam szczenięcym, uroczym wzrokiem na o wiele wyższego ode mnie chłopaka. Czułam się przy nim jak krasnal. Ze swoim metrem pięćdziesiąt osiem ledwo sięgałam do jego klatki piersiowej. Nienawidzę być kurduplem.
Christian?
- Raczej tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że już zdążyłam się zgubić, na pewno tak - zaśmiałam się radośnie. Budowla była majestatyczna i ogromna, a każde pomieszczenie wykonane z klasą, jednak trzeba było przyznać, bez mapy człowiek sobie nie poradzi. - Właściwie jak się nazywa ta piosenka, którą śpiewałeś? - spytałam nagle.
- Nie znasz jej? Jest dosyć popularna. „Fight Song”, oryginalnie wykonała ją Rachel Platten - stwierdził najwyraźniej rozbawiony moją niewiedzą. Żyłam w dobie muzyki klasycznej, więc niewiele wiedziałam o popularnych playlistach oraz hitach dwudziestego pierwszego wieku. Wciąż cofałam się do Chopina, Mozarta, Vivaldiego, Schuberta i gdy znajomi rozprawiali o Edzie Sheeranie albo Arianie Grande, zupełnie nie wiedziałam co mówić.
- Wybacz, nie skojarzyłam melodii - skłamałam. Ludzie zazwyczaj uznają mnie za niewartego uwagi nerda przez moją dezorientację w dzisiejszym typie muzyki. Wprawdzie jakieś utwory kojarzę, ale na pewno nie wszystkie. - Zaśpiewałbyś coś jeszcze? Masz piękny głos - uśmiechnęłam się promiennie, splótłszy palce dłoni z tyłu pleców. Spojrzałam szczenięcym, uroczym wzrokiem na o wiele wyższego ode mnie chłopaka. Czułam się przy nim jak krasnal. Ze swoim metrem pięćdziesiąt osiem ledwo sięgałam do jego klatki piersiowej. Nienawidzę być kurduplem.
Christian?
Od Christiana cd Luelle
Obudziłem się wcześnie około 9 rano. Wstałem zaspany z łóżka i poszedłem do łazienki by wziąć prysznic. Gdy wszedłem do łazienki zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem do kabiny. Odkręciłem korek z zimną wodą. Zaczęła płynąć zimna woda po moim ciele. Od razu się obudziłem. Po wyjściu z kabiny wytarłem swoje ciało ręcznikiem i owinąłem go w okół pasa. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do swojej garderoby. Wziąłem z stamtąd czarne baggy, białą koszulkę i białe buty. Ubrałem się w to i zszedłem na śniadanie. Jak zwykle śniadanie stało na stole w jadalni. To śniadanie zrobiła moja gosposia. Zjadłem szybko i wyszedłem z domu biorąc kluczyki i kask. Poszedłem do garażu. Po drodze nałożyłem kask. Wsiadłem na swój motocykl i wyjechałem z mojej posiadłości. Pojechałem do studia muzycznego, który był połączony z teatrem. Gdy tam dotarłem zaprakowałem przed studiem i wszedłem do budynku. Od razu poszedłem w stronę pomieszczenia gdzie ćwiczyłem przed nagraniem. Wszedłem do pomieszczenia i po chwili, gdy wszystko ustawiłem zacząłem śpiewać:
Gdy skończyłem usłyszałem ciche klaskanie. Spojrzałem w stronę gdzie wydobywało się to klaskanie. To była jakaś dziewczyna. Nawet nie zauważyłem kiedy weszła tutaj.
- Masz niesamowity talent - rzekła z uśmiechem
- Masz niesamowity talent - rzekła z uśmiechem
- dzięki - odpowiedziałem
Poprawiłem swoją koszulkę i schowałem sprzęt.
- jestem Christian - podałem jej rękę
- Luelle - oznajmiła i uzcisnęła moją dłoń
- hmm jesteś tu nowa? Wcześniej cię tutaj nie widziałem...
- tak jestem - odparła
- duży ten studioteatro coś tam ? - zapytałem śmiejąc się
Luelle?
Od Luelle
Lekkim, acz niepewnym krokiem weszłam do ogromnego amfiteatru z miejscem dla stuosobowej orkiestry. Ponoć tutejsze koncerty były widowiskowymi wydarzeniami i wywoływały ogromne zamieszania w Londynie, zaś muzycy, którzy dostali szansę w orkiestrze wygrywali w życiu sławę na skalę światową oraz liczne szanse na rozwinięcie umiejętności. Zacisnęłam mocniej dłonie na pasku futerału na moje skrzypce i uśmiechnęłam się do siebie, stając na miejscu przydzielonym do pierwszych skrzypiec. Wyobraziłam sobie ogromny tłum, przyszłych towarzyszy i piękne melodie płynące z instrumentów. To wspaniały obraz zapierający dech w piersiach. Nie żałuję, że przyjechałam tu z Włoch.
- Panna Luelle Evening, jak mniemam? - w drzwiach stanęła w kwiecie wieku kobieta. Wyglądała na około trzydzieści, czterdzieści lat, chociaż nienaganna postawa, delikatny i wzniosły ton głosu znacznie ją odmładzały.
- Tak, to ja, proszę pani, Juliette Souvenir - uśmiechnęłam się, przypominając sobie nazwisko słynnej nauczycielki, po czym żwawo podeszłam do kobiety. Ona zlustrowała mnie od stóp do głów, zatrzymawszy się odrobinę dłużej na futerale ze skrzypcami, ale w każdym razie znowuż spojrzała mi w oczy.
- Dostałam pani list z podaniem o przyjęcie do orkiestry, jednak widzę, że celujesz wysoko. Pragniesz zostać solistką? Och, najpierw musiałabyś się wykazać w grupie, a jeszcze przedtem udowodnić, że się nadajesz na naszą uczennicę - rzekła Souvenir.
- Jestem gotowa przejść wszelkie egzaminy i próby - przytaknęłam prędko głową.
- Masz w sobie sporo animuszu, dobrze więc, dam ci czas na przećwiczenie wybranego utworu, za tydzień tego samego dnia, o tej samej porze spotkamy się wraz z całą grupą, aby ocenić twój poziom zdolności. Potem zadecydujemy co dalej, jeśli chcesz, możesz zostać tu na chwilę i poćwiczyć już coś - posłała mi wyzywający uśmiech.
- Zgoda, podołam zadaniu - rzuciłam prędko, po czym za zgodą opiekunki teatru ruszyłam ku scenie, aby zapoznać się z miejscem i poeksperymentować z akustyką.
Po może dwóch godzinach ćwiczeń opuściłam pomieszczenie, kierując się do wyjścia. Teatr był jednak tak ogromny i posiadał tak skomplikowany system korytarzy, że pomyliłam kierunki. Zgubiłam się gdzieś pomiędzy pojedynczymi salami muzycznymi. No to mamy problem.
Ni z gruszki, ni z pietruszki do moich uszu dotarł niesamowity głos. Ktoś najwyraźniej ćwiczył.
- Piękny - podsumowałam ton, styl, czystość oraz sam dźwięk śpiewu, po czym ruszyłam za echem, które w ostateczności doprowadziło mnie do pokoju na końcu korytarza. Niepewnie uchyliłam drzwi i cicho weszłam do pomieszczenia, aby zobaczyć właściciela głosu. Stał przede mną wysoki chłopak o brązowych włosach. Najwyraźniej mnie nie zauważył, a ja oczarowana przez piosenkę nie chciałam mu przeszkadzać. Wysłuchałam utworu do końca, uśmiechając się mechanicznie pod nosem, a gdy skończył śpiewać, poczułam lekki zawód, ale oparłam o ścianę futerał ze skrzypcami oraz teczkę wypełnioną nutami i zaczęłam cicho klaskać.
- Masz niesamowity talent - rzekłam z promiennym uśmiechem.
<Christian? ^^ >
- Panna Luelle Evening, jak mniemam? - w drzwiach stanęła w kwiecie wieku kobieta. Wyglądała na około trzydzieści, czterdzieści lat, chociaż nienaganna postawa, delikatny i wzniosły ton głosu znacznie ją odmładzały.
- Tak, to ja, proszę pani, Juliette Souvenir - uśmiechnęłam się, przypominając sobie nazwisko słynnej nauczycielki, po czym żwawo podeszłam do kobiety. Ona zlustrowała mnie od stóp do głów, zatrzymawszy się odrobinę dłużej na futerale ze skrzypcami, ale w każdym razie znowuż spojrzała mi w oczy.
- Dostałam pani list z podaniem o przyjęcie do orkiestry, jednak widzę, że celujesz wysoko. Pragniesz zostać solistką? Och, najpierw musiałabyś się wykazać w grupie, a jeszcze przedtem udowodnić, że się nadajesz na naszą uczennicę - rzekła Souvenir.
- Jestem gotowa przejść wszelkie egzaminy i próby - przytaknęłam prędko głową.
- Masz w sobie sporo animuszu, dobrze więc, dam ci czas na przećwiczenie wybranego utworu, za tydzień tego samego dnia, o tej samej porze spotkamy się wraz z całą grupą, aby ocenić twój poziom zdolności. Potem zadecydujemy co dalej, jeśli chcesz, możesz zostać tu na chwilę i poćwiczyć już coś - posłała mi wyzywający uśmiech.
- Zgoda, podołam zadaniu - rzuciłam prędko, po czym za zgodą opiekunki teatru ruszyłam ku scenie, aby zapoznać się z miejscem i poeksperymentować z akustyką.
Po może dwóch godzinach ćwiczeń opuściłam pomieszczenie, kierując się do wyjścia. Teatr był jednak tak ogromny i posiadał tak skomplikowany system korytarzy, że pomyliłam kierunki. Zgubiłam się gdzieś pomiędzy pojedynczymi salami muzycznymi. No to mamy problem.
Ni z gruszki, ni z pietruszki do moich uszu dotarł niesamowity głos. Ktoś najwyraźniej ćwiczył.
- Piękny - podsumowałam ton, styl, czystość oraz sam dźwięk śpiewu, po czym ruszyłam za echem, które w ostateczności doprowadziło mnie do pokoju na końcu korytarza. Niepewnie uchyliłam drzwi i cicho weszłam do pomieszczenia, aby zobaczyć właściciela głosu. Stał przede mną wysoki chłopak o brązowych włosach. Najwyraźniej mnie nie zauważył, a ja oczarowana przez piosenkę nie chciałam mu przeszkadzać. Wysłuchałam utworu do końca, uśmiechając się mechanicznie pod nosem, a gdy skończył śpiewać, poczułam lekki zawód, ale oparłam o ścianę futerał ze skrzypcami oraz teczkę wypełnioną nutami i zaczęłam cicho klaskać.
- Masz niesamowity talent - rzekłam z promiennym uśmiechem.
<Christian? ^^ >
Subskrybuj:
Posty (Atom)